Człowiek wobec zła i cierpienia
Cierpienie jest dramatem człowieka, ale również i Boga. Może ono spowodować nasze umocnienie a powiązane z miłością – ofiarę. Nie musi więc być ono pozbawione sensu. Syn Boży nie przyniósł tylko Dobrej Nowiny ale powiązał ją z własnym cierpieniem i męczeńską śmiercią, dzięki czemu mógł On wyzwolić ogromne pokłady miłości. W krzyżu tkwi tajemnica cierpienia.
Nie chodzi jednak o to, abyśmy szukali w swym życiu cierpienia, ale skoro już ono przyjdzie, to byśmy odkrywali głębszy jego sens w powiązaniu z naszą wiarą. Bo, jak zwykł mawiać kardynał Léon-Joseph Suenens, kto szuka Chrystusa bez krzyża, ten znajdzie krzyż bez Chrystusa. Cierpienie uczy nas również pokory, empatii wobec innych i przypomina nam o przemijalności naszego życia. Może również wziąć udział w nadaniu mu nowego sensu. A dobro, które wynika z pokonania zła bywa większe, niż gdyby Bóg do tego zła nie dopuścił.
Rola człowieka wobec dotykającego nas zła
Jaką postawę powinniśmy przyjąć wobec zła? Pewną podpowiedź co do prawidłowego stosunku wobec zła daje nam biblijna przypowieść o kąkolu. Jest to historia mówiąca o siewcy, który zasiał dobre ziarno, a nieprzyjaciel przyszedł w nocy i zasiał wśród dobrych ziaren kąkol (chwast). Kiedy wszystko urosło gospodarz nie kazał ścinać chwastów, tylko polecił swym sługom, by pozwolili rosnąć zarówno złym, jak i dobrym plonom. Dopiero w dniu „żniw” miała zostać dokonana ostateczna selekcja.
Za poleceniem Boga współistnieć mają więc ze sobą zarówno dobro jak i zło, a dopiero na sądzie ostatecznym ma zostać dokonana sprawiedliwa ocena. Oznacza to, że zło istnieje obok dobra, ale też dobro trwa obok zła. Ta rzeczywistość powoduje, że człowiek osiąga trudność w dążeniu do dobra i świętości takiej, jakby tego chciał. Odkrywa on wtedy to co w Kościele nazywamy skutkiem grzechu pierworodnego, czyli miłości siebie aż do negacji Boga zamiast miłości Boga aż do negacji siebie (czego wyrazem była śmierć Chrystusa na krzyżu).
W przypowieści o kąkolu nie chodzi jednak o to, że mamy przymykać oczy na zło, udawać, że go nie ma, pozostać bierni i mu się nie przeciwstawiać. Zachęca nas ona jednak do cierpliwości i wytrwałości w opieraniu się złu. Zbyt szybka próba rozprawienia się ze złem powoduje jego powiększenie a także może spowodować zniszczenie owoców dobrego ziarna. Jesteśmy więc zapraszani do życia w konflikcie i w rzeczywistości walki duchowej, w której zwycięzcą jest ten, kto skutecznie potrafi odpierać atakujące nas zło.
W tej walce naszą rolą nie jest również bycie sędzią i ocena, kto w czasie swojej walki duchowej zachował się odpowiednio, kto wyszedł a kto nie z niej zwycięsko. Tylko Bóg, który widzi w ukryciu, potrafi dokonać tej oceny. Jeśli ktoś w naszych oczach nam się nie podoba, kogoś nie lubimy, jest tym najgorszym, skutkiem czego potraktujemy tego kogoś jako chwast, to już w tym momencie stajemy się sami chwastem.
Nie zawsze też w tej walce będzie chodziło o zwycięstwo. Tak jak często od celu ważniejsza jest droga prowadząca do niego, tak zniesienie próby i wytrwanie w niej może być ważniejsze niż pokonanie naszego przeciwnika. Pokusy złego mieszczą się w Bożym planie, gdyż jednocześnie Bóg daje człowiekowi pomoc w postaci daru łaski dostosowanej do poziomu pokusy danej właśnie na tę a nie inną chwilę naszego życia.
Przypowieść o kąkolu była trudna dla uczniów Jezusa, gdyż patrzyli oni na Jezusa jak na władcę, który zawsze triumfuje, i który uwolni Żydów od rzymskiej okupacji. Jezus natomiast nie nakłania uczniów do wyrywania chwastów, ale do nie wpuszczania ich we własne życie i przyszykowanie gleby własnego serca do zasiania dobrego ziarna. Kiedy więc Jezus czynił cuda, uzdrawiał, uwalniał ludzi od demonów, to nie robił tego, aby wypędzić wszystkie złe duchy z tego świata oraz wyleczyć wszystkie choroby. Te znaki były potrzebne do potwierdzenia tego kim jest Jezus. To nie była misja eksterminacji zła. To była misja pokazania Bożej siły, pokazania zwycięzcy w konfrontacji Jezusa i demona:
nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i wtedy dom jego ograbi.
Już kuszenie Jezusa było konfrontacją, w której zły duch planował wykoleić plan Bożego zbawienia. Lecz ta konfrontacja pokazała, kto jest mocniejszy i kto komu może wydawać rozkazy. Posługa wypędzania złych duchów nie jest więc misją eksterminacji zła, lecz misją miłości, której celem jest odsunięcie wpływu zła na człowieka. Co jest istotą wypędzania złych duchów tłumaczy sam Jezus:
Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: „Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają”. Wtedy rzekł do nich: „Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie”.
Walka duchowa jest więc walką o nasze dusze a nie o wypędzenie szatana z tego świata. On już został pokonany przez Michała Archanioła. Nie potrzebujemy więc władzy wyganiania złego ducha aby nasze imię zapisane zostało w niebie. Nie jest to najważniejszy cel duchowy. Ważniejsze jest opieranie się jego pokusom. Ważniejsze są akty dobra i miłosierdzia niż egzorcyzmowanie.
Tajemnica cierpienia
Za pełną radość poczytujcie sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość.
Nikt nie ma wątpliwości, że zło istnieje. Nawet ci, którzy nie wierzą w Boga czy też ci, którzy przynależą do innych wyznań, dzielą działania człowieka na dobre i złe. Człowiek dostrzega, że pewne czyny jak kradzież, zabójstwo, oszustwo są złe. Dlaczego więc Bóg dopuszcza do pojawienia się w naszym świecie zła i cierpienia, skoro jest wszechmocny (a zatem mógłby do tego nie dopuścić) oraz doskonale dobry (a zatem winien sprzeciwiać się wszelkim przejawom zła i cierpienia)?
Odpowiedź może dać nam przypowieść o synu marnotrawnym, który otrzymał od ojca prawo wyboru. Ojciec wiedział, że syn może narazić się na złe wybory, na zmarnotrawienie talentów oraz funduszy, które od ojca otrzymał. Ale pomimo to uszanował jego wolność. Jednocześnie docenił jego skruchę i powrót. Człowiek chciał większego poznania niż chciał mu ofiarować Bóg. Chciał poznania dobra i zła. Bóg wiedział, że poznanie zła spowoduje większą trudność dla człowieka aby wytrwać przy Bogu. Ale uszanował wybór człowieka. Bóg pozwala więc nam błądzić, pozwala dokonać głębszego poznania zła po to, abyśmy docelowo samodzielnie wybrali dobro, wybrali Boga.
Bóg nie zawsze sprawi, że cierpienie i zło będą nas omijać, ale też jest zawsze gotowy, aby towarzyszyć nam w naszych ziemskich trudach i z nami współpracować. Zaprasza On wiec nas do wspólnego przejścia przez trudne momenty naszego życia. Często jednak może rodzić się pytanie: „Gdzie był Bóg?” „Dlaczego nie powstrzymał zła?” Jedną z możliwych odpowiedzi jest: „Aby inni odkryli w tobie cierpiącego Jezusa i uczyli się miłości”.
Każdy nosi na sobie brzemię, plecak pełen doświadczeń, które wydają się jak bezużyteczne kamienie, przygważdżające do ziemi. Kiedy wchodzisz w pole działania Boga, możesz zobaczyć, że takie sytuacje – cierpienia, niesprawiedliwości – to jest złoto. Niesiesz plecak pełen złota, to jest twoja historia, która prowadzi cię do nieba.
Autorzy biblijni nie podają skąd pochodzi zło, wiemy tylko tyle, że nie ma ono swojego początku w Bogu ani w człowieku. Człowiek w pewnym momencie dostąpił jednak jego poznania. Jednocześnie Pismo Św. nigdzie nas nie zapewnia, że nasze życie przejdziemy bez cierpienia żyjąc w permanentnym „szczęściu”:
Wiele nieszczęść [spada na] sprawiedliwego; lecz ze wszystkich Pan go wybawia.
Św. Paweł jest świadomy, że zło które nas dotyka powoduje w nas cierpienie. Bóg nie pragnie naszego cierpienia. Wszystko, co Bóg stworzył było dobre i pozbawione cierpienia. Nasze cierpienie nie jest celem w sobie samym ale środkiem do celu jakim jest zbawienie. Bóg też nie pozostawił człowieka wobec zła i cierpienia bez koła ratunkowego. Przez doświadczane cierpienie człowiek nabywa większej dojrzałości i zaczyna dostrzegać, że życie jest darem. A kiedy ów dar stopniowo traci, tym bardziej go ceni. Bóg przez cierpienie może więc nas oczyszczać. Jezus powiedział przecież, że tylko ziarno, które obumrze, wyda owoc, nawiązując też i do Swego cierpienia.
Wezwanie do czuwania i powstawania
Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu! Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie. A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje.
Pomimo, iż zło nie jest ani wszechmocne ani wszechobecne, to Św. Piotr wzywa nas do czuwania nad sobą samym i nad swymi bliskimi. Szatan nie je, nie śpi, nie odpoczywa. Przez 24h na dobę walczy o naszą duszę celując w nasze słabości. I nie chodzi w tym czuwaniu o to, że mamy nie upadać, nie wątpić, że mamy być idealni. Upadek i zwątpienie to rzeczywistość również ludzi świętych czy samych apostołów. Bóg powołuje do swoich misji ludzi mało idealnych: Mojżesz – morderca, Szaweł prześladowca Kościoła, przeciętni rybacy, Mateusz celnik. A dlaczego nie kapłani, uczeni, mędrcy tamtych czasów? Na to pytanie Jezus sam odpowiada:
Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, lecz grzeszników
Jezus jest więc lekarzem a chorobą nasze grzechy. Eucharystia i składana na niej ofiara jest głównie skierowana do chorych. Jeśli więc jesteśmy daleko od Boga, często upadamy, nasza wiara jest wątła, nie radzimy sobie z naszymi upadkami, to Kościół jest dla nas jak szpital, jak sala operacyjna, a Jezus jest tym, który precyzyjnie wycina nasze słabości dając swą bliskość, przyjmuje nasze troski oczekując jedynie zaufania i wiary. To jest odpowiedź dla tych, którzy powtarzają:
„Kościół nie jest dla mnie, bo nie jestem idealny, moja wiara jest słaba, nie jestem dobrym człowiekiem”. Nie, to właśnie pierwsze ławki w kościele są dla ciebie 🙂
Kiedyś siostra Briege McKenna po przyjęciu Komunii Świętej otrzymała wizję. Ujrzała obskurny, poszarpany namiot. Zbliżył się do niego jakiś mężczyzna, który chciał do niego wejść. Wówczas usłyszała siebie, jak mówi do tego człowieka: Tam jest straszny bałagan. Namiot jest zupełnie zniszczony i na dodatek dziurawy. Wówczas ten człowiek odpowiedział z uśmiechem: O co chodzi? Ja tu mieszkam. Wówczas zrozumiała, że to ona jest tym namiotem, a ten mężczyzna to Jezus.
Kiedy oboje weszli do środka zaczęli rozmawiać. Ale siostra nie mogła przestać myśleć o tym poszarpanym namiocie, zostawiła więc Jezusa i zaczęła łatać dziury. Wtedy Jezus wstał, spojrzał na nią z miłością, delikatnie ją chwycił i powiedział: Briege, jeżeli będziesz zajmować się tymi dziurami, zapomnisz o Mnie. Jeżeli jednak zajmiesz się Mną, to Ja zajmę się twoimi dziurami. Naprawię Twój namiot.