Bożena szukała prawdy i sensu życia. Praktykowała reiki i jogę. Poznała Jezusa i zaczęła żyć na nowo.
Wizytówka Bożena Stabiszewska
Wywiad z Bożeną Stabiszewską, która szukała prawdy i sensu życia. Praktykowała reiki i jogę. Poznała Jezusa i zaczęła żyć na nowo…
Wywiad z Bożeną Stabiszewską, która szukała prawdy i sensu życia. Praktykowała reiki i jogę. Poznała Jezusa i zaczęła żyć na nowo…
Opowiedz proszę kilka słów o sobie. Jak wyglądała Twoja relacja z Bogiem?
Pochodzę z rodziny wojskowej. W moim domu nie było Pisma Świętego, modlitw, ani Boga. Wierzyłam, że Bóg istnieje, ale uważałam, że nie jest On dostępny dla mnie. Nigdy Go więc nie szukałam, był dla mnie bardzo daleki, gdzieś sobie go wyobrażałam w kosmosie. Do kościoła chodziłam może dwa razy do roku, nie przyjmowałam sakramentów. Całe życie szukałam prawdy i sensu życia.
Jak to się stało, że poszukując prawdy nie odnalazłaś Boga?
Nie utożsamiałam prawdy z Bogiem. Z ludzmi, z którymi rozmawiałam o prawdzie również nie usłyszałam o Bogu. Stało się to dopiero wtedy, kiedy przebywając w małym kościółku przeczytałam na belce u góry napis: „Jezus jest prawdą”. Ale to działo się już w czasie, kiedy odnalazłam swoje miejsce w Kościele. Uświadomiłam sobie wtedy, że całe życie szukając prawdy, Go szukałam.
Jak wyglądał szczegółowo proces poszukiwania Boga w Twoim życiu? Co było punktem kulminacyjnym?
Moje szukanie i znalezienie Boga związane było z moim zdrowiem. Kiedy miałam guza na trzustce szukałam uzdrowienia. Najpierw poszłam do lekarzy, ale oni nie pomogli mi. W tamtych latach nie było jeszcze USG. Po kilkudziesięciu latach, kiedy guz był już duży (10x14cm) i zaczął być namacalny, lekarze chcieli mnie operować, ale ja zaczęłam szukać uzdrowienia – najpierw zajmując się radiestezją, potem jogą sukcesu i mam też zrobiony pierwszy stopień reiki.
Czy w tych praktykach odnalazłaś prawdę?
W każdej tej sekcie mówili o Bogu, ale ja wtedy jeszcze Go nie znałam. Była tam mieszanka prawdy i kłamstwa.
Jak więc wyglądało Twoje dalsze poszukiwanie prawdy?
Wyszłam za mąż, urodziłam córeczkę, dobrze nam się żyło. Po pewnym jednak czasie mój mąż zachorował na Zespół Guillaina-Barrego. Nie było wtedy na tę chorobę lekarstwa. Wychodząc ze szpitala dostałam od lekarzy książkę o Jezusie, ale ja wtedy Jezusa nie znałam. Pracowałam, wychowywałam córkę, opiekowałam się leżącym mężem, lecz on wkrótce zmarł. Byłam ciekawa gdzie jest mój mąż po śmierci. Wkrótce przyszedł on do mnie we śnie. W tym śnie zapytałam go, co on tam robi? Odpowiedział, że stoi i się przygląda. Zapytałam go również, czy zna moje myśli. Odpowiedział, że jak chce, to zna. W tym śnie, w czasie tej rozmowy, zapukała do drzwi jakaś kobieta o dziwnych oczach i powiedziała, że musi zabrać już męża. Zapytałam się więc tej kobiety, co ja mogę dla męża zrobić. Ona powiedziała: różaniec.
Jak często przychodził Twój mąż we śnie? Czy była to jednorazowa sytuacja czy było ich więcej?
Miałam takie sny, że musiałam się obudzić, żeby sprawdzić, czy jestem we śnie czy w rzeczywistości. Mogłam we śnie spokojnie skakać z dużych wysokości i to lubiłam, ale ostatni skok z Pałacu Kultury w Warszawie był ostatnim, ponieważ doznałam bardzo silnego bólu ciała odczuwalnego we śnie, ale czułam go też w rzeczywistości.
W jednym też śnie Jezus uczył mnie jak bronić się przed szatanem.
Ktoś zadzwonił do drzwi, otworzyłam je, a tam stoi człowiek. Ja jednak czuję, że to ktoś zły. Drzwi nagle zrobiły się wąskie i nie mogłam ich zamknąć, więc te istoty weszły do mojego mieszkania. Zaczynam zastanawiać się czy iść i chronić swoją córkę, czy walczyć z drzwiami. Po chwili pukam do sąsiadki i pytam czy też ich widzi, ale ona mówi mi, że nie. Wracam do mieszkania i pomyślałam, że jak zadzwonię do lekarza to wsadzą mnie do wariatkowa. Potem przyszedł mi na myśli ksiądz i zaczęłam szukać do niego telefonu, ale bezskutecznie. Przypomniały mnie się potem słowa: „w Imię Jezusa Chrystusa”, i zaczęłam wyrzucać te osoby tymi słowami. Zaczęły one opuszczać moje mieszkanie. Na końcu wychodziły 2 kobiety i mówię do nich, aby nie szły z innymi, ale one odpowiedziały, że im tam dobrze.
Mąż we śnie przychodził do mnie około roku. Kiedy raz przyszedł to zorientowałam się, że to nie on, tylko pod jego postacią (czyli męża) przychodził zły. Wtedy się wystraszyłam.
Kiedyś namacalnie czułam jego rękę i wiedziałam, że jak otworzę oczy to zniknie. Po jakimś czasie Bóg chciał, abym wszystkie sny oddała Jemu, więc tak zrobiłam.
Czy nie zdziwił Cię Twój sen? Czy Twój mąż za życia często odmawiał różaniec? Jak wyglądała jego pobożność?
Mąż był dobrym człowiekiem, dzielił się z biednymi, ale Kościół dla niego nie istniał, nie modlił się w ogóle. Znów opiszę sen;
Byłam bardzo ciekawa gdzie jest mój mąż. Po śmierci, we śnie szła ze mną kobieta i oprowadza mnie po miasteczku. Miała niebieskie oczy. Kiedy zaczepiła mnie mała dziewczynka z ciemnymi oczami, zapytałam, czemu jej oczy są ciemne. Powiedziała, że ona się jeszcze czyści. Moje oczy w tym śnie widziałam też niebieskie, bo zobaczyłam się tam w lustrze. Kiedy szłyśmy pod górę w tym miasteczku, było tam jezioro a za nim kościół jakby z namiotu. Powiedziała , że tam już nie możemy iść. Zapytałam ją gdzie jest mój mąż. Powiedziała mi, że przy Bogu. Zdziwiłam się, zapytałam ją, że przecież był niewierzący, ale ona powiedziała mi, że wszystko co robił, czynił sercem.
Jak wyglądała kobieta, która zaproponowała Tobie we śnie odmawianie różańca?
Pamiętam jej oczy te czarne kropki nasze, ona miała jak ziarnko maku, niebieskie, przenikające.
Czy w tamtym czasie modliłaś się na różańcu?
Nie. Różaniec, był dla mnie obrazem starszych osób modlących się tuż przed śmiercią. Zaczął mnie jednak ciekawić i zaczęłam czytać nt rózanca. Kiedy przeczytałam , że można go odmawiać poza murami kościoła, że można go odmawiać w kawiarni, po drodze, był to dla mnie szok. Zaczęłam odmawiać różaniec i uczyć się tej modlitwy włączając ją sobie w audycjach radiowych. W tym czasie wysłano mnie z pracy na kurs j. angielskiego. Podczas tego kursu w przerwach dyskutowałam z napotkaną tam młodą osobą, nt metody uzdrawiania reiki, którą wciąż praktykowałam. Sama również rozważałam czym jest biała magia, czym jest czarna magia i jaka jest między nimi różnica. Ona mówiła mi, że źle czynię przekazując energię reiki. Kiedy chciałam dowiedzieć się od niej czegoś więcej, nie umiała mi pomóc. Zastanowiło mnie to co powiedziała o reiki. Do tej pory uczono mnie, że w czasie tej praktyki mogę wzywać też Boga. Ale też jednocześnie wzywałam guru, różne imiona duchów. Powiedziała do mnie: „jedź ze mną do Częstochowy, tam też są uzdrowienia”.
I pojechałaś z nią bez oporu do Częstochowy?
Słowo uzdrowienie zadziałało na mnie jak magnes. Ponieważ z moim guzem próbowałam już od lat bezskutecznie szukać pomocy u wielu osób (najlepszych w Polsce bioenergoterapeutów, radiestetów), zdecydowałam się z nią pojechać. Przez nią też poznałam księdza. Było to moje pierwsze spotkanie z kapłanem katolickim. Po kilku rozmowach z nim wysłał mnie do kościoła do wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. Tam uczyłam się czytać Pismo Święte, poznałam Jezusa, nawiązałam z nim relację. W czasie modlitwy kapłana nade mną wyrzekłam się również wszystkich praktyk New Age. Po 30 latach poszłam do spowiedzi.
Czy w Częstochowie znalazłaś uzdrowienie dla siebie?
W samej Częstochowie jeszcze nie. Dotknęło mnie tam jednak świadectwo kobiety, która nie umiała klęknąć na kolana, a przyjechała modlić się dla sąsiadki, i została ona uzdrowiona. Przez ten wyjazd poznałam kapłana, z którym potem rozmawiałam przez parę miesięcy zanim wysłał mnie do Odnowy w Duchu Świętym. Tam w Kościele dopiero poznałam Jezusa. Jezus powoływał mnie do posługi uzdrawiania i omadlania. W tej posłudze doświadczałem cudów uzdrowień różnych osób. W sercu usłyszałam również głos: „Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną”, które głęboko rozważałam. Usłyszałam wewnętrzny głos, abym zajęła się swoim guzem. Myślałam, że ze mną będzie podobnie jak z tymi osobami, które na moich oczach doświadczały uzdrowień. Uzdrowienie jednak nie następowało. Uznałam, że Bóg chce, abym to ja sama coś zrobiła w tej sprawie. A ja po ludzku mogę iść tylko do lekarza. Powiedział mi, że uzdrowicielem jest On lub lekarz.. Poszłam więc do koleżanki lekarki, poprosiłam o kontakt do najlepszego chirurga w Gliwicach. Chirurg wysłał mnie od razu na stół operacyjny. Wiedziałam, że usunięcie guza z trzustki jest ryzykowne dla mojego życia. Oddałam córkę mojej siostrze i powiedziałam, że to już końcówka mojego życia..
Czy przed operacją modliłaś się?
Tak, przed operacją wybrałam się na modlitwę wielbienia. W jej trakcie usłyszałam proroctwo od osoby modlącej się, że Bóg ma słowo dla jednej osoby: „Nie bój się”. Wiedziałam, że te słowa są dla mnie.
Twoje zaufanie zaowocowało?
Tak, operacja się udała a Bóg dał mi drugie życie. Nauczyłam się, że Jezus może działać nie tylko bezpośrednio, ale również poprzez ręce lekarzy. I w tym działaniu oczekuje ode mnie zaufania.
Jak się czułaś praktykując radiestezję, jogę, reiki? Czy te praktyki przynosiły Tobie radość? Czy były skuteczne? Czy nie wywołały w Tobie jakiegoś niepokoju?
Nie przynosiły mi niepokój, bardziej patrzyłam, że nic a nic nie skutkują na moje uleczenie z guza. Dziwiło mnie, że na jodze chcieliśmy wyjechać razem z grupą mantrować i odczuwać, a któregoś dnia nie byłam w stanie pójść na spotkanie. Ktoś mnie zatrzymał i pomiędzy mną a nimi czułam szybę, której nie mogłam przejść.
Reiki, jak mi opowiadali ludzie, było skuteczne. Wieloletnie migreny, bóle głowy po seansie reiki odchodziły. Raz będąc u koleżanki powiedziałam jej o tych cudach i zaproponowałam, że jej odbiorę energię a potem ją oddam. Po ok 2 tygodniach jak ją spotkałam, powiedziała mi, że nie spała przez tydzień i nie chce więcej takich doświadczeń.
Do jakiego etapu doszłaś w praktykach New Age? Czy doświadczyłaś np. tzw. wyjścia z ciała?
Chciałam to praktykować, ale trzeba być bardzo dobrym w tych ćwiczeniach, bo można nie wrócić.
Czy można użyć stwierdzenia, że reiki do rytuał okultystyczny pod przykrywką czynienia dobra? W końcu w tej praktyce używa się symboli a także odwołań oderwanych od ewangelicznej nauki.
Reiki, to zło, które używa myśli, symboli do czynienia zła b. groźnego. Tylko mówi się kolorowo, ale to nic dobrego. Wiele zła można czynić myślami, łącząc się w konkretne symbole szatańskie.
Czy posiadasz dziś kontakt z osobami, z którymi szkoliłaś się w tych praktykach? Czy próbowałaś ich ostrzec przed nimi po nawróceniu? Z jakim skutkiem?
Koleżanka z pracy, która mnie zaprosiła na zabieg reiki, z nią mam nikły kontakt, a na dzień dzisiejszy wcale. Na początku powiedziałam jej co robi, co o tym myślę, z nikim innym nie mam kontaktów.
Jakbyś mogła przestrzec osoby, które praktykują reiki, jogę, bioenergoterapię, OOBE (eksterioryzacja, czyli wychodzenie z ciała) czy radiestezję? Co jest niebezpieczne w tych praktykach?
Jezus w jakimś momencie powiedział do mnie: nie będziesz mieć bogów cudzych przede mną. Zrozumiałam, że mam wszystko zostawić i iść tylko za Bogiem. To nie było ani proste ani łatwe, ale na początku tzn. ok 25 lat temu słyszałam głos, który konkretnie mówił mi co robić, potem nauczył mnie rozmawiać z Nim przez wszystko – ludzi, Pismo, zdarzenia, w sercu, sytuacje.
Wychodzenie z ciała, to przede wszystkim niebezpieczne dla osoby która to robi, może nie wrócić, poza tym brak wiedzy nt duchowe, może też osobę zmylić, np pod postacią Jezusa, może przyjść szatan i nie prowadzić do dobrego, ale do zguby. Trzeba trochę w tym być, aby się nie zatracić do końca.
Poza tym, w reiki i innych sektach łączy się z duchem, nie wiemy jaki to duch, a na pewno to nie duch Boży. Więc wniosek jeżeli nie Bóg, to tylko szatan. A on chce śmierci osoby.
Jak na Twoje nawrócenie i obecną wiarę patrzy Twoja rodzina?
Mam 3 siostry niewierzące, ale czasem przegadujemy duchowe sprawy.
Długą i krętą drogą szłaś do swojej wiary i odkrywania prawdy..
Patrząc na moje świadectwo dochodzę do wniosku, że moje doświadczenie nie było przypadkowe. Będąc laikiem w kwestii wiary to nie było innej drogi dla mnie, jak przejście mojej krętej ścieżki. Bóg nauczył mnie ze sobą rozmawiać i uczy do tej pory. Dał mi drugie życie. Pokazał mi, że aby być szczęśliwym, powinnam przebaczyć wszystko wszystkim, nie mieć do nikogo żalu i zawsze patrzeć na siebie, na swoje serce.
Jezus nigdy mnie nie zawiódł, nigdy nie zostawił bez pomocy. Jest najlepszym przyjacielem i zawsze mogą na Niego liczyć.
Jak wygląda Twój rozwój duchowości dzisiaj? Czy odnalazłaś swoją wspólnotę i miejsce w Kościele? Jakie cele stawiasz sobie na przyszłość?
To może powiedzieć mój kierownik duchowy ks. Artur Sepioło. W SNE po odnowie jestem ok 25 lat, nauczam, prowadzę wielbienie, modlę się wstawienniczo i pomagam innym w ich drodze. Przyszłość? Dzielić się tym co wiem, Bóg na mojej drodze stawia mi ludzi, pogan i uwielbiam z nimi rozmawiać.