Szatan wobec świętych
Mówiąc o działaniu szatana nie sposób również pominąć świadectwa świętych. W praktyce bowiem nie ma wielkich świętych, którzy by nie przeszli w życiu przez doświadczenie kuszenia czy dręczenia. Można powiedzieć, że im człowiek jest bliżej Boga tym kuszenie i dręczenie staje się bardziej jawne. Szatan wie bowiem, że ukrywanie się przed świętymi nie oddali ich od Boga, działa więc bardziej ostentacyjnie. Przystępuje więc do otwartej walki z tym, kto radykalnie wkracza na drogę dojrzewania w wierze i nie jest przywiązany do grzechu.
Kiedy proboszcza z Ars pytano, czy boi się demona, który przez tyle lat go atakował, odpowiadał:
Och nie! Prawie się kolegujemy!
Jako, że osoby święte to trudni przeciwnicy, szatan zmienia strategię i nie kusi już tyle do złego, ale usiłuje ich wprowadzić w błąd pozorem dobra. O takim działaniu w formie ostrzeżenia pisze Pismo Święte:
Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty!
Święci jednak nie pragnęli walki i konfrontacji ze złym duchem. Podobnie podróżny wędrujący przez pustynię, gdzie czyhają rozbójnicy, nie szuka spotkania z nimi, choćby nawet był pewien, że ich pokona. Jego jedyną troską jest tylko to, by dojść do celu. Tak samo dusza w drodze do Boga nie szuka szatana, który mógłby ją tylko na tej drodze, jeśli nie powstrzymać, to przynajmniej opóźnić ją w jej marszu, wyrządzając w niej pewne szkody. Ucieka raczej od niego jak najchętniej.
Zmagania osób świętych ze złem były wręcz namacalne. Święta Teresa od Jezusa opisuje w swoim życiorysie odrażające istoty, które ją biły, i tylko woda święcona mogła je przepędzić. Święty Paweł od Krzyża widywał diabła pod postacią olbrzyma lub czarnego ptaka, który dręczył go we śnie. Święty Jan Maria Vianney i św Jan Bosko również zmagali się z bezpośrednim dręczeniem ze strony złego ducha.
Świadectwo Ojca Marie-Eugene
Pewnego dnia, kiedy młody zakonnik Marie Eugene głosił rekolekcje w pewnym Karmelu we Francji, powiadomiono go, że jakaś mniszka chce spotkać się z nim w rozmównicy.
Udał się tam. Znalazł się naprzeciw zakonnicy, która doskonale przypominała świętą Teresę od Dzieciątka Jezus. Zaczęła mi opowiadać – zwierzał się Ojciec Marie-Eugene – i obsypywać mnie różnego rodzaju komplementami. Zasypywała go komplementami na temat jego kazań, zapewniając go, że zostanie wielkim kaznodzieją. Im więcej zakonnica mówiła, tym bardziej Ojciec Marie-Eugene czuł się nieswojo, zwłaszcza gdy zaczął wyczuwać, jaki duch ożywiał jego gościa… Aby zachować pokój serca, powiedział jej: Siostro, proszę mi pozwolić zapytać: co to jest pokora?
Na te słowa zakonnica natychmiast zniknęła (jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki). Świętość rozpoznaje się więc po pokorze.
Świadectwo Ojca Pio
Podobną historię przeżył w swojej posłudze o. Pio. Pewnego ranka, kiedy spowiadał, przyszedł jakiś wysoki, smukły pan, ubrany z wyszukaną elegancją, niezwykle uprzejmy w obyciu. Nieznajomy uklęknął i zaczął wyznawać grzechy. A były to grzechy wszelkiego rodzaju: przeciwko Bogu, bliźniemu, przeciwko moralności, wszelkie wynaturzenia.
Ojca Pio uderzyło jedno: Na wszystkie zarzuty, nawet po moim pouczeniu, w którym powołałem się na słowo Boże, nauczanie Kościoła, moralność świętych, ten enigmatyczny penitent ripostował, niezwykle zręcznie i z przesadną uprzejmością usprawiedliwiając wszelkiego rodzaju grzechy jako nieumyślne, a zarazem przedstawiając wszelkie grzeszne czyny jako normalne, naturalne, moralnie obojętne. Dotyczyło to, nie tylko przerażających grzechów przeciwko Bogu Ojcu, Jezusowi, Matce Bożej i świętym, których nigdy nie nazywał wprost, a jedynie posługując się bezczelnymi peryfrazami, ale i najobrzydliwszych, najohydniejszych grzechów, sięgających dna.
Odpowiedzi tajemniczego penitenta zdumiały o. Pio. Zacząłem się zastanawiać: Kto to? Skąd przychodzi? Któż to może być? Przyglądałem mu się uważnie, próbując odczytać coś z rysów twarzy, a zarazem nadstawiałem uszu na każde słowo, tak by nic nie uronić i w pełni je zrozumieć. Zdecydowanym i władczym głosem rozkazałem mu: Powiedz: niech żyje Jezus, niech żyje Maryja. Jak tylko wypowiedziałem te najsłodsze i najpotężniejsze imiona, szatan natychmiast zniknął w błysku ognia, pozostawiając po sobie nieznośny, obrzydliwy fetor.
W jednym z listów do swoich ojców duchowych O. Pio pisał:
Zazdrośnik nie chce uznać się za zwyciężonego. Przybierał prawie wszystkie kształty. Od wielu dni napada mnie ze swoimi „satelitami” uzbrojonymi w kije i żelazne narzędzia, a to – co jest gorsze – pod własnymi postaciami. Kto wie, ile razy wyrzucał mnie z łóżka, włócząc po pokoju. Lecz cierpliwości! Pan Jezus, Mateńka, Aniołek (Anioł Stróż), św. Józef i św. ojciec Franciszek są prawie zawsze ze mną.
Szczególne świadectwo dotyczące obecności i pomocy Bożej wobec osób świętych możemy znaleźć w Kronikach Klasztoru w San Giovanni Rotondo w notatkach zapisanych przez ojca Tarcisio Zullo da Cervinara z 1955 roku. Z kilku miast w Toskanii przyjechało wtedy czterech opętanych. Ojciec Tarcisio odprawiał nad nimi egzorcyzm uroczysty. Podczas obrzędu, opętani szaleją i atakują pomocników rytuału.
– Dlaczego nie atakujecie również mnie? zapytał Tarcisio.
Demony odpowiedziały:
– Przeciwko tobie nie możemy nic. Jest ten drugi, który cię wspomaga.
– Kim jest ten drugi?
– Nie nakazuj nam mówić. Nie chcemy wypowiadać tego.
– Jest tutaj? W imię Boga powiedzcie mi, jak się nazywa i gdzie się znajduje.
– Tak, jest tutaj blisko ciebie, ten z dziurami; i nie jest sam, jest z tym drugim bratem, który znajduje się na ołtarzu, gdzie celebruje mszę o poranku [św. Franciszek], towarzyszy im również ta Niewiasta, do której [ten drugi] zawsze się modlił. Teraz modli się do Niej za ciebie, abyś nas odesłał.
– Powiedzcie mi imię tego drugiego.
– Ojciec Pio!!!
– Kim jest Ojciec Pio?
– To bardzo wielki święty, przeciwko któremu nie możemy nic zrobić. Zorientujecie się, kim jest, gdy nie będziecie go już mieć ze sobą! Dlaczego nas dręczysz, zmuszając do wypowiedzenia tych rzeczy?
– Zatem Ojciec Pio jest święty?!
Demony nie odpowiadają.
– W imię Boże, odpowiedzcie mi! Jest Święty?!
– Wy nie wiecie nic. Jego Pan ogromnie go kocha. I kto może go dotknąć?! Jest zawsze z Tamtą Niewiastą!
– Jest z Tamtą Niewiastą…, i co robi?
– Zawsze się do Niej modli. Nie ma minuty, w której nie byłby w Niej zatopiony!
– Jak to możliwe, że zawsze się do Niej modli, skoro przez tyle godzin jest w konfesjonale?
– Również tam nigdy nie przestaje się do Niej modlić. Wstydziłby się! Ciągle Ją woła [wzywa]!
– A jeśli Tamta Niewiasta zawsze jest w konfesjonale, dlaczego Ojciec Pio tak bardzo oskarża penitentów i odsyła wiernych bez rozgrzeszenia?
– Ile pytań nam zadajesz! Dlaczego jeszcze nas dręczysz?
– W imię Boże rozkazuję wam: odpowiedzcie mi!
– Ten człowiek, z którym ty jesteś zawsze blisko, w konfesjonale jest wspierany [przez Matkę Najświętszą] i [św. Franciszka]. Nie czyni pielgrzymom nic, co nie byłoby wolą Bożą. Pociesza, radzi, przywołuje, gani, zgodnie z tym, co sugerują mu Ci, którzy go wspierają. Jaki jest skuteczny!… Ile porażek nam przysparza!…
– Jaka jest najbardziej rozwinięta cnota Ojca Pio?
– Ukrycie, pokora. Działa, działa, działa zawsze i nic nie ujawnia! Gdyby oczy ludzi widziały, uch!… Ale, chociaż ludzie nie widzą, to jednak wyczuwają.
Następnie po zakończeniu egzorcyzmu, ojciec Tarcisio pyta Ojca Pio:
– Czy to prawda, Ojcze, że w konfesjonale, gdy odprawiałem egzorcyzm, polecił mnie Ojciec Matce Najświętszej i św. Franciszkowi?
– Tak, zrobiłem to jeden raz i resztę uczynili Oni.
– Niech Ojciec tego przede mną nie ukrywa, to prawda, że w konfesjonale zawsze jest Ojciec wspierany przez Matkę Najświętszą i św. Franciszka, którzy wskazują Ojcu wolę Bożą w pełnieniu tego świętego posłannictwa?
– Gdyby nie było Ich dwojga, co bym zdziałał… – odpowiedział Ojciec Pio z opuszczoną głową i cały zaczerwieniony na twarzy. – Jakikolwiek komentarz zepsułby piękno dzieła Bożego„.