Od ucieczki od Boga do Jego przytulenia
Przez adlucem kiedy 24 maja 2023
Żyłam daleko od Boga, daleko od Kościoła. Żyłam daleko do tego stopnia, że nie przyjęłam nawet sakramentu bierzmowania wspólnie z rówieśnikami. To nie tak, że w ogóle nie wierzyłam… To była słaba wiara, ot tak lekko się tląca, ale nie modliłam się, nie korzystałam z sakramentów i żyłam w grzechach. O Bogu po prostu nie myślałam, a już na pewno nie na poważnie.
Kiedyś byłam u znajomych na wieczorze filmowym. Ja fanka horrorów i tego dreszczyku emocji nie mogłam się doczekać oglądania filmu „Egzorcyzmy Emily Rose”. Podczas oglądania czułam ogromny niepokój. Coś było nie tak do tego stopnia, że poprosiłam o wyłączenie filmu w połowie i nie obejrzeliśmy go do końca.
Jakiś czas później byłam u przyjaciółki, która puściła mi na youtube nagranie ze zdjęciami, które rzekomo pochodziły z prawdziwych egzorcyzmów tej właśnie filmowej Emily Rose. Również poprosiłam o wyłączenie. Obejrzałyśmy więc komedię i poszłam do domu nie pamiętając już poprzednich obrazów i dźwięków.
Pamiętam, że nigdy nie miałam problemów ze snem. Tak jak się kładłam wieczorem tak budziłam się rano, więc byłam bardzo zdezorientowana, kiedy obudziłam się w środku nocy. Obudziłam się pewna, że pora wstawać, ale na zewnątrz było ciemno a ja poczułam się dziwnie. Sięgnęłam więc ręką po telefon, który pokazywał równo godzinę 3:00 (kto oglądał film ten wie, że w horrorze o którym mówiłam główna bohaterka była nękana o tej godzinie przez demony).
Zdezorientowana położyłam się z powrotem spać, tłumacząc sobie, że psychika płata mi głupie figle, ale nie mogłam się wyzbyć wrażenia że coś się dziwnego dzieje. W pewnym momencie zaczęłam słyszeć dziwny szum, tak jakby zbliżający się do mnie i otaczający mnie. Wpadłam w tak jakby paraliż senny (wtedy jeszcze nie wiedziałam co to jest). Czułam się w pełni świadoma, ale nie mogłam się ruszyć, nie mogłam krzyczeć a czułam, że coś złego się do mnie zbliża. W pewnym momencie miałam poczucie, bardzo realne, że unoszę się nad swoim łóżkiem, że coś mnie ciągnie w górę. Wyraźnie wszystko widziałam i czułam jakbym lewitowała. Byłam bardzo, bardzo wystraszona, czułam że nie mogę się wydostać z tej sytuacji. Wtedy, nie wiem dlaczego i skąd mi to przyszło do głowy, ale z całych sił jakby wewnętrznych zaczęłam się modlić modlitwą „Zdrowaś Maryjo”. Pomogło, bo „opadłam” na łóżko i mogłam się już normalnie ruszać. Wstałam i z płaczem pobiegłam do łóżka mojej mamy.
Przez następne dni nie mogłam spać sama, spałam z mamą przez kilka miesięcy i co noc budziłam się równo o 3 godzinie. Moja mama zasypiała przy radiu Zet i zawsze słyszałam to samo: „minęła właśnie 3:00 w radio Zet”. Znowu słyszałam te same szumy i bardzo się bałam, ale modlitwa do Mamy Maryi za każdym razem pomagała. Im więcej czasu upływało, tym rzadziej się budziłam o trzeciej nad ranem, ale taka sytuacja miała miejsce kilka lat. Oczywiście tłumaczyłam to sobie na różne sposoby, głównie tym, że naoglądałam się głupich horrorów to mam za swoje, i że coś się może stało z moją psychiką. Nie myślałam o tym jednak często bo samo myślenie o tym wywoływało u mnie lęk i niepokój.
Żyłam więc dalej, a ta sytuacja niczego mnie na tamten moment nie nauczyła. Dalej w grzechach, dalej bez Boga. Żyłam w związku z chłopakiem bez ślubu, w dodatku on był alkoholikiem. Nie układało nam się przez jego picie, ja zatracałam się coraz bardziej w poczuciu bezsensu. Wynajmowaliśmy wspólnie mieszkanie i był taki dzień, kiedy czekałam sama w mieszkaniu na właściciela, który miał naprawić nam szafki w kuchni, ale nie przyszedł o umówionej godzinie. Nadchodził wieczór więc postanowiłam, że się zdrzemnę. Obudziło mnie szuranie i trzaskanie szafkami w kuchni. Wstałam szybko myśląc, że to ten właściciel. Byłam zła, że tak po prostu wszedł do mieszkania kiedy spałam i byłam gotowa zrobić mu niezłą burę. Jak bardzo byłam zdziwiona, kiedy wpadłam do salonu połączonego z kuchnią i się okazało, że nikogo tam nie ma! Zrobiło mi się bardzo nieswojo… Nie wiedziałam co się właściwie wydarzyło.. czy to mi się śniło? Czy o co chodzi… i poczułam ten dobrze mi znany lęk i niepokój. Obróciłam głowę i zobaczyłam ustawioną na zegarze ściennym godzinę 3:00! Ten zegar generalnie na co dzień nie działał bo nie miał baterii… Wpadłam w panikę, ale uspokajałam się tłumacząc sobie, że ktoś robi sobie ze mnie żarty albo że wyolbrzymiam problem. Usiadłam przy stole, na którym był laptop i pomyślałam, że obejrzę coś, żeby odciąć swoje myśli od tej sytuacji. Otworzyłam go, a on zaczął wariować i okropnie piszczeć. Nie mogłam wcisnąć nic na klawiaturze, a na pasku wyskakiwała tylko jedna cyfra 666666666…
Tego było za wiele. Wpadłam w panikę i zadzwoniłam do chłopaka, żeby mu wszystko opowiedzieć i zapytać czy to on ustawił tak wskazówki zegara, ale stanowczo zaprzeczał, i widząc w jakim jestem stanie wrócił wcześniej z pracy do domu.
Kolejne sytuacje, które sobie przypominam, a związane są jak teraz jestem przekonana z działaniem demonów, to wszechogarniające złe myśli. Były one różnego rodzaju, ale najbardziej zapamiętałam tą, która pojawiała się często gdy stałam na tarasie 4 piętra: „skocz, po co masz się męczyć„, „no jeden skok i po bólu„, „zrobisz innym przysługę„. Słyszałam te myśli i brałam je za swoje. Dzisiaj wiem, że moje nie były. Całe szczęście i Chwała Panu, że miałam siłę, aby się im oprzeć, ale było już naprawdę źle.
Powoli zaczynałam się wybudzać. Zmęczona, zrezygnowana, pełna poczucia bezsensu i niemocy. W końcu padłam na kolana prosząc Pana Boga aby mnie zabrał, bo ja nie chcę już żyć. Wtedy wydarzyło się coś niesamowitego.. Bóg odpowiedział mi… Dał mi poczuć swoją wszechogarniającą miłość, tak jakby mocno mnie przytulił, a te wszystkie negatywne uczucia, które miałam jeszcze przed chwilą zniknęły. To był punkt zwrotny w moim życiu. Już wiedziałam, że Bóg jest, i że jest bardzo dobry.
Zaczęłam zmieniać swoje życie, czułam że jestem prowadzona jak za rękę do Kościoła, do sakramentów. Zły jednak nie odpuszczał i dręczył mnie w tamtym okresie np. na wszelkie sposoby próbował mnie odwieść od spowiedzi. W Kościele czułam się bardzo źle… Było mi duszno, gorąco, słabo… Miałam, np. takie obrazy w głowie, że zaraz podejdzie do mnie ktoś z ławki za mną i wytarga mnie z niej za włosy… Takie „obrazy” miałam kilka razy.
Kiedyś przede mną siedział pewien mężczyzna, wyglądał jakby był chory, może psychicznie? Nie wiem, ale miał „dziki” wzrok, bo jego gałki oczne poruszały się w nienaturalny sposób. Z jakiś powodów co chwilę obracał się i się na mnie patrzył. Ja oczywiście już miałam te wszystkie obrazy w głowie, ale tłumaczyłam sobie to psychiką. W połowie mszy wyszedł ze swojej ławki i przyszedł do mnie i się po prostu dosiadł… Nic się złego nie wydarzyło, ale bardzo się przestraszyłam. Piszę o tym żeby dać wyraz jak mocne były te myśli i zastraszanie.
Kiedy w końcu wyspowiadałam się i przyjęłam po latach Komunię wiele z tego odeszło. Wróciło na chwilę jak przygotowywałam się do bierzmowania. Miałam wtedy dwa bardzo realne demoniczne sny, które lubiły się przypominać. W jednym z nich byłam opętana, lewitowałam nad księdzem który się nade mną modlił i to coś przez moje usta śmiało się z tego księdza. Przez ten sen długo bałam się egzorcystów. Dawało to o sobie znać np. podczas wspólnotowej modlitwy na dniach uwielbienia, którym przewodził ksiądz egzorcysta.
Tak naprawdę tego strachu pozbyłam się dopiero 1,5 roku temu, kiedy uczestniczyłam w wyjazdowych rekolekcjach dla grup parafialnych caritas. Prowadził je ksiądz egzorcysta, a ja przez pierwsze dni czułam się bardzo nieswojo. Moja współlokatorka mówiła, że krzyczałam przez sen: „nie pokonasz, nie pokonasz!„. Dopiero podczas jednego z luźnych grupowych spotkań opowiedziałam temu księdzu swoją historię, a on potwierdził że to były prawdziwe nękania demonów. Od tamtej pory nie boję się tego tematu, a dzięki temu doświadczeniu potrafię w porę rozpoznać ich działanie.
Chcę zaznaczyć, że to bardzo streszczony opis tego procesu, który przechodziłam i w wielu aspektach nadal przechodzę dla swojego nawrócenia.
Wszystko co opisałam to moje prawdziwe osobiste przeżycia, chociaż wiem że dla postronnych osób mogą brzmieć szaleńczo.
Dzisiaj żyję w łasce uświęcającej już od kilku lat. Jestem wdzięczna Panu Bogu, że mnie odnalazł, podniósł, zmienił moje życie i prowadzi mnie każdego dnia.
/świadectwo przesłane przez anonimowego czytelnika/