Świadectwo zniewolenia Agnieszki

Udostępnij:

Agnieszka, studentka z Rzeszowa, opowiada swoją tak wstrząsającą historię zniewolenia przez demona. Ludzie myślą, że szatan i złe duchy są tylko w horrorach. Ja wiem, że istnieją naprawdę. Wiem, jak to jest być w niewoli demona, który powoli spycha cię w najczarniejszą otchłań, przejmuje kontrolę nad tobą i całym twoim życiem i robi wszystko, żebyś się poddał i wreszcie ze sobą skończył raz na zawsze… – Agnieszka urywa na moment swoją historię…

Na szyi ma medalik z Matką Bożą, srebrny, na grubym łańcuszku. Nie rozstaje się z nim od kilku lat. – Ile to już minęło? – zastanawia się na głos. – Pierwszy atak opętania miałam 5 lat temu. W zeszłym roku byłam na ostatnim egzorcyzmie. Poczułam wtedy ogromną radość, pokój i szczęście. I silne, wewnętrzne przekonanie, że w końcu jestem wolna – mówi onieśmielona szczupła, spokojna dwudziestolatka.

Otworzyła furtkę w swoim życiu

Agnieszka nie lubi o tym opowiadać. Tłumaczy, że za każdym razem czuje obawę, że ludzie jej nie uwierzą albo odbiorą to, jako sensację. A ona nie chce sensacji. To ma być jej kolejne świadectwo dla dobra innych.

Nie byłam bardzo wierząca. W mojej rodzinie nie mówiło się o Bogu. Nie chodziliśmy do kościoła, nie modliliśmy się. Do Pierwszej Komunii Świętej poszłam chyba tylko, dlatego, że inne dzieci też szły – zaczyna opowieść Agnieszka. Pod koniec gimnazjum zaczęła odczuwać jakąś wewnętrzną pustkę, której nie umiała nazwać i wypełnić. Wtedy odkryła buddyzm, feng-shui i jogę. Po medytacjach, które miały odrywać jej niespokojną duszę od ciała i ziemskich trosk, i przynosić spokój, czuła się coraz gorzej.

Czytałam też książki okultystyczne pełne tajemniczych praktyk, podrzucane przez znajomych satanistów, z którymi przyjaźniła się przez pewien czas.

Zły dręczył mnie i niszczył

Byłam wtedy w pierwszej klasie liceum – kontynuuje swoją historię Agnieszka. Czułam, że działo się ze mną coś bardzo złego. Zamykałam się na ludzi. Czułam, jak nasila się we mnie wrogość i agresja do nich i świata. Popadałam w coraz większą depresję, jakbym wpadała w czarną dziurę. Nie umiałam sobie poradzić z rozpaczą i cierpieniem, które mnie przygniatały. Byłam tak wymęczona wewnętrznie, że często nie miałam siły zwlec się z łóżka i iść do szkoły. W takich chwilach myślałam, żeby z sobą skończyć. Nie wiedziałam, że to demon powoli mnie unicestwiał. Jeszcze wtedy się nie ujawnił, nie musiał. Ataki przyszły dopiero wtedy, gdy zaczęłam chodzić do kościoła – dziewczyna milknie na moment.

Rodzice sądzili, że jej odjechany styl ubierania, przeładowany biżuterią, mocny makijaż i kolorowe włosy to wyraz buntu nastolatki. Lekarze nie wierzyli, że nie bierze narkotyków, gdy badali jej wiecznie rozszerzone źrenice. Ludzie mówili, że się zmieniłam nawet z wyglądu. Miałam dziwny, złowrogi wyraz twarzy, taki trochę demoniczny – wspomina.

Bóg złapał mnie za nogę

Nie wie, co by się z nią stało, gdyby nie dziewczyna z grupy modlitewnej, którą poznała przypadkiem. To ona powiedziała jej kiedyś, że „Bóg jest miłością”. Postanowiła to sprawdzić. Poszła do kościoła na mszę tylko po to, żeby udowodnić sobie, że to nieprawda. Byłam tak rozdrażniona i rozproszona, że nie docierało do mnie ani jedno słowo księdza. Patrzyłam z pogardą i nienawiścią na tłumy, które tam przyszły. Ledwo wytrzymałam mszę, tak źle się tam czułam. Ta dziewczyna powiedziała, że będzie mi łatwiej, gdy nauczę się modlić – wyznaje szczerze Agnieszka.

Demon robił ze mną co chciał

Stoczyła prawdziwą bitwę wewnętrzną, zanim poszła na spotkanie modlitewne. Wtedy To się stało… Gdy ludzie zaczęli się modlić nade mną, traciłam świadomość. Ale demon jeszcze się maskował. Z każdą kolejną modlitwą było coraz gorzej. Ksiądz zasugerował wizytę u egzorcysty – opowiada Agnieszka. Dopiero tam, na rozkaz egzorcysty, szatan się ujawnił.

Agnieszce z trudem przychodzi opowiadanie szczegółów. – Ja nie wiem, co się wtedy ze mną dzieje. Tracę świadomość i demon robi ze mną, co chce. Wiem tylko, jak miał na imię, powiedział to księdzu egzorcyście, ale proszę o to nie pytać – mówi błagalnym głosem, a w jej oczach widać smutek i obawę.

Świadkowie ataków opętania dziewczyny opowiadają sceny przerażające, jak z najgorszego horroru. – Modliliśmy się, gdy nagle Agnieszka opadła na krzesło, jakby straciła przytomność. Po chwili ocknęła się, z przewróconymi do góry białkami oczu i zaczęła charczeć i krzyczeć strasznym, demonicznym grubym głosem niezrozumiałe słowa, w dziwnym języku, przypominającym aramejski.

Wiła się, jęczała i krzyczała jak w ataku padaczki, a jej twarz była zupełnie odmieniona, taka nieludzka i wykrzywiona. To był straszny widok – opowiada anonimowo, za zgodą dziewczyny, osoba z grupy modlitewnej.

Po kilku atakach Agnieszka uwierzyła, że istnieje szatan i że to on ją zniewolił. Pomyślałam wtedy, że tylko Bóg może mi pomóc. Za namową księdza egzorcysty wyspowiadałam się po raz pierwszy od wielu lat. Gdy chciałam iśd do komunii, czułam jak demon siłą próbował mnie zatrzymać, jakbym przyrosła do ławki. Pomodliłam się gorąco i pomogło. Zaraz po tym, gdy przyjęłam komunię, zrobiło mi się bardzo niedobrze i przełyk dosłownie mnie palił – wyznaje szczerze.
Ataki opętania i niechęć do kościoła i sakramentów były coraz rzadsze w miarę odprawianych nad nią egzorcyzmów. Aż w końcu zupełnie ustąpiły. Nie wiem, co by się ze mną stało, gdyby nie modlitwy księdza i innych osób. To tak, jakby Bóg darował mi drugie życie – dziewczyna milknie zamyślona.